"Witaj podróżniku, witaj w świecie Ttvib, może przyłączysz sie do nas? Może zostaniesz na dłużej?..."
Tutaj niektórzy więźniowie mogą pobyć za dobre sprawowanie i porozmawiać ze znajomymi. Czasem odbywają się tu również swego rodzaju apele i zbiórki. Za wysokim murem widać zaśnieżone szczyty gór na południe i wielkie, opuszczone pola.
Offline
Na zewnątrz wiał wicher, nie silny, jednak przeszywająco lodowaty.
Wszyscy ustawili się w rzędzie. Przed nimi stał głównodowodzący ośrodka, Moggon w czarnej zbroi
płytowej. Za nim dwóch ludzi w białych fartuchach, którzy trzymają się zazwyczaj tej niedostępnej dla więźniów ośrodka. Jeszcze za nimi rozebrany mężczyzna z czarnym workiem na głowie, trzymany z dwóch stron przez dwóch strażników z halabardami. Przed nimi stał kamienny pieniek.
Generał szybko śmignął okiem po zmarzniętych już więźniach i krzyknął:
- Kolejnooo odlicz! - po Khimersku, więc większość go nie zrozumiała, ale na szczęście powoli liczby popłynęły z ust więźniów
Offline
Generał odchrząknął
- Zapewne większość z was zna tego jegomościa - wskazał strażnikom z tyłu, a oni rzucili związanego pod nogi Moggona- To strażnik Tethius.
Wśród zebranych rozległy się szybkie westchnięcia. Strażnik Tethius, najłagodniejszy ze wszystkich z ośrodka. Starał się dobrze traktować więźniów, na ile dawał radę.
- Strażnik został skazany za niesubordynację oraz kolaborację. Dziś straci głowę za swoje przewinienia.
Tethius nieco się zawiercił i ukląkł, wiedział co go czeka. Generał kiwnął głową, a dwaj halabardownicy ustawili go przy pieńku.
Offline
Halabardownicy ustawili się na miejscach. Tethius zaczął lekko szlochać.
Cisza, dwa kruki przysiadły na dachu.
Cisza, szczęk metalowego pancerza generała.
Cisza, błysk halabardy.
Cisza, głuchy łomot
Tethius osunął się bez głowy na ziemię, krwawiąc obficie.
Offline
Generał spojrzał się na niego. Strażnik wcześniej wyznał, że miał informatora wśród więźniów. Podszedł do elfa dumnym krokiem i zmusił, by ten na niego spojrzał
- 314, co wiesz o Tethiusie? - zapytał, a raczej stwierdził ponurym głosem
Offline
Gdy generał tylko usłyszał słowa elfa, rozszerzył gwałtownie swoje przekrwione oczy, na jego twarzy zawitał gniew. Zamachnął się i mocno spoliczkował elfa wierzchem opancerzonej dłoni, zdzierając skórę. Generał nienawidził elfickiego, bardziej niż jakiegokolwiek języka.
- Po Khimersku, 314, mówże! - powiedział już nieco spokojniejszy
Offline
- Nie kpij sobie ze mnie... - dodał przez zaciśnięte zęby.
Było coś w jego oczach, coś... Swego rodzaju furia, zmieszana ze strachem, nie wiadomo, jak
to nazwać. Ważniejsze, że te uczucia przenosiły się na tego, kto spojrzał w te ślepia.
Offline