
"Witaj podróżniku, witaj w świecie Ttvib, może przyłączysz sie do nas? Może zostaniesz na dłużej?..."
Jeden biegł z wysoko uniesionym mieczem, śmiejąc się szalenie.
Drugi, słysząc ten śmiech zdał sobie sprawę, że ten za nim z mieczem chciał ukatrupić elfa, jednak nie pozwoliłby mu odebrać tej przyjemności i sam chwycił elfa, odwracając goza ramię, by poderżnąć mu gardło.
Trzeci biegł na Aeraba, a czwarty znów celował w orka.
Offline
Ten poraniony osunął się, chwytając si€ za brzuch. Drugi nieco zwolnił, zobaczywszy, że to podstęp. Trzeci biegł dalej, ork tuż przed spotkaniem z ostrzem chwycił go i oderwał głowę.
Łucznik widząc natomiast poczynania elfa skierował napiętą już strzałę z orka na Elrosa. Wypuścił ją ze świstem.
Offline
Miał szczęście, bo strażnik niedość, że rzadko kiedy sięgał po łuk, to cela miał po matce. Strzała wbiła się w miejsce, gdzie przed chwilą była stopa elfa. Sfrustowany rzucił łuk i sięgnął po buławę. Pierwszy natomiast skoczył na elfa nadal głupawo się śmiejąc i tnąc mieczem.
Ork to widząc popędził na pierwszego.
Offline
Zarówno drugi, jak i czwarty podeszli do niego. Czwarty siadł na elfie okrakiem i strzelił go z buławy w twarz (szczęście, jeśli to przeżył) Potem niespodziewanie obaj zaczęli się kłócić, bo obaj chcieli zabić Elrosa. Pierwszy nie cackał się i wbił miecz głęboko w brzuch tego z buławą, który osunął się martwy na ziemię.
Wtem ork dopadł tego pierwszego i połamał mu wszystkie kości tak, by nie mógł się ruszyć. Jednak zachował go przy życiu.
Podszedł do elfa i potrząsł go delikatnie za ramię.
- Hej, elfie, żyjesz?
A jakoż elf nic nie odpowiedział, bo był nieprzytomny, a ork dostrzegł
słaby, ale jednak oddech, przerzucił go przez ramię najdelikatniej, jak umiał i równie delikatnie zaczął truchtać od strony płonącego Azylu...
Offline